
Myślę, że główne przyczyny są dwie. Pierwsza z nich to fakt, że człowiek boi się tego, czego nie zna, czego nie rozumie. Tak właśnie jest z niepełnosprawnością. Ludzie, którzy nie byli wychowywani w duchu zrozumienia i akceptacji odmienności, w czasie, gdy nie mówiło się o niepełnosprawności, bo była wstydliwa, ukrywało się ją, udawało, że się jej nie widzi – mają to głęboko zakorzenione w podświadomości. A podświadomość to potężne narzędzie, kierujące ludzkimi odruchami, nawykami, zachowaniami. I nieważne, co oficjalnie taki człowiek powie, ile zapewnień o akceptacji i zrozumieniu wystosuje, podświadomość zdradzi go zawsze. Niepewnością, niechęcią, odruchem ucieczki. A to widać... i da się też odczuć...
Druga przyczyna jest zupełnie inna. I na pierwszy rzut oka – paradoksalna. Gdy jednak przeanalizuje się ją dokładnie – wówczas okazuje się prawdziwą... Człowiek bowiem nie lubi, nie toleruje i chętnie krytykuje u innych to, czego sam w sobie nie znosi, czego sam u siebie się obawia. Nie tylko w przypadku niepełnosprawności można ten mechanizm zauważyć, ale w wielu innych aspektach życia – karierze zawodowej, relacjach interpersonalnych, edukacji, rodzinie. Każdy na pewno obserwuje to na co dzień. I z niepełnosprawnością jest podobnie: ludzie się obawiają, boją, gdyż – znowu podświadomie i irracjonalnie – dławi ich strach, że to oni mogliby być w takiej sytuacji. Na poziomie prymitywnego odczuwania boją się, że niepełnosprawność „przejdzie na nich”, choć świadomie niby wiedzą, że to nie jest zaraźliwe. Ale nie chcą tego u siebie, nie dopuszczają myśli, że to mogłoby stać się ich udziałem, więc lepiej trzymać się z daleka. Na wszelki wypadek! I po to, by nie dopuszczać do siebie takich myśli. Bo a nuż wywoła się wilka z lasu? I co wtedy będzie?
Wielu z nich nie pamięta, że najlepszym sposobem na zwalczenie lęku jest robić to, czego się człowiek obawia. A jeszcze inna część zwyczajnie w to nie wierzy... I nadal chowają się do swojej skorupy – jak ślimaki. Do czasu, aż życie postanowi ich z tej skorupy wyłuskać – właśnie jak tego ślimaka, za pomocą szczypiącej soli sypanej na żywe ciało! A wtedy to dopiero boli...
I zazwyczaj jest już za późno... na cokolwiek...
Rafał Wieliczko