
Wspomniany przeze mnie artykuł dotyczył ulg, jakie należą się osobom niepełnosprawnym na przejazdy środkami komunikacji publicznej. Drążąc temat przejazdów środkami publicznej chyba rzadko kiedy w pierwszej kolejności bierzemy pod uwagę to, czy osoba niepełnosprawna ruchowo (czyli poruszająca się wyłącznie na wózku inwalidzkim, chodząca o kulach, poruszająca się przy pomocy balkonika) jest w stanie SAMODZIELNIE z danego środka komunikacji skorzystać. Dzieje się tak, ponieważ dla osób pełnosprawnych najważniejszą rzeczą z reguły jest w tym temacie to, czy ich niepełnosprawne, Wyjątkowe dziecko, będzie musiało zapłacić za przejazd czy też nie. Dopiero dużo później dostrzegany jest fakt tego, czy to samo dziecko będą w stanie tym wybranym środkiem komunikacji przewieźć. Często okazuje się niestety, że istnieją środki komunikacji, do których osoba Wyjątkowa się nie dostanie ? ani samodzielnie (jeśli jest na tyle silna, żeby sobie z takim wyzwaniem poradzić), ani przy pomocy osoby zdrowej. Wszystko przez to, że niestety większość publicznych środków komunikacji (myślę tu w szczególności o pociągach), nie została jeszcze w odpowiedni sposób na jej potrzeby przygotowana?
Po co w takim razie mówi się o ulgach na przejazdy wspomnianymi pojazdami, skoro z powodów czysto technicznych i tak nie można z nich skorzystać? Dlaczego ktoś na samym początku nie zajął się PRAWIDŁOWYM technicznym przygotowaniem pojazdów, a dopiero potem tworzeniem ulg finansowych na przejazdy nimi ? tylko zrobił to dokładnie odwrotnie?
Weźmy sobie za przykład złego przystosowania - albo jego zupełnego braku ? do potrzeb osób poruszających się na wózkach inwalidzkich, taki pojazd jak pociąg. Niby nie powinno być z nim żadnych problemów, bo przecież nie ma w nim schodów. Niemniej jednak problem jest, i to całkiem sporych rozmiarów? Jest nim zbyt wąskie przejście w korytarzu pomiędzy przedziałami. Jest to w zasadzie jedyna bariera uniemożliwiająca przemieszczanie się osób niepełnosprawnych ruchowo właśnie tym środkiem komunikacji.
Powiem tak: gdyby były to pojazdy tzw. starej generacji, to nie powiedziałabym głośno ani słowa na ten temat, ponieważ doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że jeszcze 20 czy nawet 10 lat temu istniała zupełnie inna technologia budowy tego typu pojazdów. Poza tym w tamtym okresie dużo rzadziej ? jeśli w ogóle ? poruszano temat niepełnosprawności w jakimkolwiek rodzaju. Teraz jednak powinno się już w tej kwestii coś zmienić, ale niestety się nie zmienia?
Kilka dni temu moja mama miała okazję jechać ? co prawda beze mnie ? dalekobieżnym pociągiem nowej generacji (posiadającym klimatyzację w przedziałach, automatyczne drzwi między przedziałami, nowoczesne siedzenia), w którym po raz kolejny nieprzyjemnym zaskoczeniem było, wspomniane już na początku, zbyt wąskie przejście pomiędzy przedziałami. Zbyt wąskie na wjazd wózka inwalidzkiego? Kolejny absurd autorstwa naszego kraju, a konkretnie jego jednej komórki ? jaką jest PKP?
Nie mam pojęcia ,czy jest jeszcze jakakolwiek ? choćby najmniejsza ? szansa na to, aby ktoś w końcu coś z tą sprawą zrobił. W końcu mamy XXI wiek, a nie np. XIX? Wydaje mi się, że ten problem jest dość ważny i godny częstego nagłaśniania dopóty, dopóki nie znajdzie się w końcu osoba na tyle inteligentna i rozumna, która to wreszcie zmieni.
Co bowiem mają zrobić rodzice dzieci Wyjątkowych, którzy z różnych przyczyn (najczęściej finansowych), nie posiadają samochodu, żeby samemu przewieźć swoje dziecko w jakieś bardziej odległe miejsce? Odpowiedź na to pytanie jest niestety jedna ? muszą korzystać z nie w pełni przystosowanej do potrzeb ich Dzieci komunikacji publicznej.
Podobnie niestety sprawa wygląda w przypadku autobusów, ale to ? również na przykładzie mojej własnej osoby ? opiszę Wam w następnym artykule.
Magda Kulczewska