Czy to oznacza, że ? patrząc na otaczającą mnie rzeczywistość, na świat wokół ? mogę swobodnie dojść do wniosku, że szeroko pojęta dobroć jest nieopłacalna, często równoznaczna z frajerstwem i bez skrupułów wykorzystywana przez rozmaitych bezwzględnych ludzi, w związku z czym o wiele bardziej opłaca mi się być ?zimnym draniem?? Przestać się oglądać na wszystko i wszystkich, starać się zawsze znaleźć czas na pomoc innym, przejmować się tym, co inni o mnie pomyślą, jaki jest mój wizerunek, bo tak naprawdę to wszystko jest niepotrzebne. Wystarczy, że po jakimś czasie zacznę szczerze żałować, że tak postąpiłem i już ? pstryk! ? zasłużyłem na nagrodę! Jakież to proste...
Z drugiej zaś strony, ci sami ludzie, którzy takową furtkę zostawiają ludziom podłym, jeszcze bardziej udupiają ludzi dobrych, poczciwych i spokojnych, gdyż zewsząd grzmią nad ich głowami, iż nawet jeśli całe swoje życie poświęcą ?czynieniu dobra?, będą żyć jak sumienie nakazuje, a w głowie postanie im choć jedna zła, ciemna myśl, narzekająca na ich własny los i wyobrażająca sobie różne ? czasami złe ? rzeczy, to już owa nagroda pośmiertna dla duszy odpływa w siną dal. Pytam więc, gdzie tu logika?
Dlaczego ktoś odgórnie ustalił, że takie np. ?święcenie dnia świętego? ma się odbywać WYŁĄCZNIE poprzez pojawienie się na godzinę w zimnych murach zwykłej, choć bogato ozdobionej budowli? Dlaczego owo ?święcenie? nie może się odbywać na zasadzie spokojnej wewnętrznej rozmowy, wyciszenia, odpoczynku, swobodnego wypuszczenia myśli spod przymkniętych powiek, z dala od trosk i zamieszania dnia codziennego? Dlaczego osobiście nie mogę żałować, że zrobiłem lub pomyślałem coś złego, tylko muszę iść tam, gdzie w drewnianej klateczce siedzi ktoś, kto mi powie, że mam wyklepać w powietrze jakąś formułkę i już ? moje winy będą przekreślone... A gdzie tu miejsce na sumienie, serce, myśli?
I naprawdę nie wiem, czy po tym, jak moje życie się zakończy, to wyląduję w szeroko pojętym niebie, czyśćcu, czy piekle. Nie wiem, czy nie zamienię się w jakiegoś pająka lub stonogę w ramach reinkarnacji. Nie wiem, czy po prostu nie przestanę istnieć, tracąc wszelką świadomość, bo okaże się, że po życiu doczesnym nie ma absolutnie nic. Nie wiem i ? na dobrą sprawę ? jeszcze mi się nie spieszy by się dowiedzieć. Ale ? do ciężkiej cegły! ? niech pozwolą mi decydować, według własnego sumienia, co oznacza być dobrym lub złym. W zgodzie z własnym sumieniem, a nie według litery jakiejś ogólnie przyjętej normy, ustalonej przez grupkę ludzi, uzurpującej sobie prawo do jedynej właściwej interpretacji, która ? nie oszukujmy się ? jest pełna obłudy i niedopowiedzeń...
Rafał ?Zadra? Wieliczko